Akcja zczyna się, kiedy to Rosie
(Lily Collins) świętuje swoje urodziny. Wraz ze swoim
przyjacielem (Sam Claflin) wybiera się na imprezę, gdzie upija się
do nieprzytomności. Dochodzi tam do swoistego wypadku, przez co
Rosie nie pamięta wszystkich wydarzeń tego wieczoru (oczywiście
alkohol też miał w tym swój udział).
„Można uciekać i uciekać w nieskończoność, ale prawda jest taka, że wszędzie tam gdzie się zatrzymasz dopadnie cię twoje życie.”
Po pewnym czasie Alex dostaje list z
Harvardu, gdzie ubiegał się o stypendium, z informacją, że został
przyjęty i otrzymał pełne stypendium. Od razu leci poinformować o
tym swoją przyjaciółkę, z którą umawia się w kawiarni. Rosie
również dostała list odnośnie przyjęcia na wymarzone studia,
lecz nie jest ona w stanie tam polecieć. Bowiem na imprezie z okazji
zakończenia szkoły zaszła ona w ciążę, co całkowicie
uniemożliwia jej wylot na inny kontynent. Nie mówi jednak o tym
Alexowi i obiecuje, że doleci do niego jak tylko będzie mogła.
Chłopak nie wie o ciąży przyjaciółki i wyjeżdża do Ameryki,
sądząc, że za niedlugo znowu się z nią zobaczy. Rosie jednak nie
przyjeżdża zwodząc go kolejnymi wymówkami.
„Tam, na końcu tęczy, czeka na mnie spełnienie marzeń.”
Któregoś dnia nastolatka wraz ze
swoją córką udaje się na spacer. Zosataje jednak przyłapana
przez słynną Bethany. Chwilę później otwiera drzwi Alexowi,
który przyjechał, by zobaczyć małą Katie. Niestety przyszły
lekarz musi wrócić do Ameryki i zostawia Rosie.
Losy tej dwójki przez cały czas się
przeplatają. Są dla siebie jak rodzeństwo. Znają swoje wszystkie
sekrety, sny, jako jedyni rozumieją swoje dziwadztwa. Od dzieciństwa
byli nierozłączni, lecz przypadek zechciał inaczej. Los nadal
stara się ich ze sobą połączyć, lecz nie na długo. Mieszkając
na dwóch różnych kontynentach starają utrzymać stały kontakt,
ale nie zawsze się udaje. Gdy już mają się ku sobie nagle ktoś
lub coś przeszkadza im.
Historia ta jest opowiedziana na
przestrzeni lat. Pierwsza scena jest jeszcze z przedszkola, póżniej
mamy nastoletnich przyjaciół, a na końcu dorosłych ludzi. W
niecałe dwie godziny udało im się streścić większość życia
tej dwójki. Jest to za razem wspaniałe jak i straszne, że czas
płynie tak szybko, a oni zmarnowali tyle czasu. Jest to dla nas
przestrogą, by korzystać z każdej chwili i starać się łapać
szczęście, jak przysłowiowego byka za rogi. Nie powinniśmy bać
się bycia w pełni szczęśliwymi i żądzać od życia tego co
najlepsze.
"Love, Rosie" jest
ekranizacją powieści Cecelii Ahern pt:"Na końcu tęczy".
O wiele bardziej podoba mi się tytuł wzięty z filmu niż
oryginalny. Jako, że przeczytałam również książkę, wystawię
tutaj malutką recenzję. W fabule są często nawet duże różnice,
lecz nie jest to bardzo znaczące. Wielkim zaskoczeniem dla mnie było
to, że gdy zaczęłam czytać tę książkę byłam bardzo
podekscytowana po obejrzeniu świetnego filmu, a gdy skończyłam to
słowo rozczarowanie nie określiłoby w pełni moich odczuć co to
książki. Jest ona zbiorem SMSów, maili i listów. Na początku
wydaje się to fajne, ale tak na prawdę jest skrajnie męczące.
Wiemy co się dzieje tylko z późniejszych relacji. To jeszcze może
nie wydaje się jakieś straszne, dlatego podam przykład. Ktoś
wysyła zaproszenie na ślub. Ktoś dziękuje za zaproszenie.
Następnie mamy już "fajnie było na śłubie". W filmie
od razu widzimy co się dzieje i nie jako co myślą bohaterowie.
Dlatego jeśli ktoś czytał książkę niech obejrzy film. A kto
oglądał tylko film, może przeczytać książkę, tylko jeśli
naprawdę chce się dowiedzieć jak wygląda pierwotna fabuła .
Jak dla mnie aktorzy są świetnie
dobrani. Drobniutka, ale twarda Lily Collins świetnie sprawdza się
jako wypróbowywana przez los Rosie Dunne. Przystojny, szarmandzki
Sam Claflin został stworzony do roli opiekuńczego Alexa Stewarta.
Dodatkowo kilka pomniejszych ról (nie mniej ważnych), takich jak
tata Rosie, czy jej przyjaciółka poznana w aptece, zostały
świetnie dorane i zagrane. Bardzo fajna muzyka i zdjęcia dopełniają
całości.
„Dorośli, powinni brać przykład z dzieci i nie bać się życia, iść na całość w przypadku wytyczonych sobie celów.”
Historia Rosie Dunne, dziewczyny,
która ma takiego pecha, że chce się płakać, jest dobra dla całej
rodziny, paczki, która chce spędzić miło czas, zakochanych, czy
chociażby dla ludzi, którzy myślą, że ich życie jest
beznadziejne. Dopiero po tym filmie zrozumiecie co to beznadziejne
życie. Lecz nie jest to film o złości na okropny świat, czy
smutku (chociaż nie raz łezka sięw oku zakręci). Jest to jak
najbardziej film o sile przyjaźni, spełnianiu marzeń i szukaniu
szczęścia.
Polecam ją wszystkim i uważam za
obowiązkową pozycję każdego, kto choć raz zwątpił w piękno
życia i swoje szczęście. Bo warto go szukać chociażby na końcu
tęczy!
/Anonimowa Poetka
Film jest po prostu uroczy i aktorzy również. Bardzo miło oglądało mi się tę ekranizację.
OdpowiedzUsuń