Losy
dwóch dorosłych mężczyzn niezmiennie przeplatają się ukazując
nam jak może wyglądać prawdziwe cierpienie i jak znaleźć na nie
lekarstwo.
Phillippe – przystojny, bogaty wdowiec na wózku. Doznał kontuzji w wypadku, w chwili, która powinna być pełna szczęścia, radości. Latał na paralotni. Jego ulubiony sport. To właśnie paralotnia pozbawiła go czucia od koniuszków palców, aż po szyję. Pozostała tylko głowa. Gdy mija ból może przynajmniej pomyśleć. Mieszka on w pięknym, ogromnym domu, ale jakże pustym. Wprawdzie mieszka z nim jego adoptowana córka i kilka gosposi, ale to i tak nie zapełni pustki.
Jednak potrzebuje on kogoś do pomocy. Sam się nie ubierze, nie umyje, nie nakarmi, a nie zleci tego księgowej. Szuka zatem pomocnika. I znajduje. Jest to młody, wysportowany mężczyzna, który przyszedł tylko podpisać papiery do pośredniaka. Lecz na tym się nie kończy.
Driss,
bo tak nazywa się młody czarnoskóry, wprowadza szaleństwo do
spokojnego domu. Stawia jasne zasady, nie pozwala sobą pomiatać.
Jest twardy. Ma swoje naprawdę ciężkie problemy, o których nie
wie nawet Phillippe, który staje się jego prawdziwym przyjacielem.
Driss nie traktuje bogacza jako kaleke, nie daje mu litości, ciągle
zapomina o urazie Phillippa. Film jest pełen wpadek młodego
mężczyzny, chociażby to, że Driss nie nauczył się czytać przez
co umył stopy Phillippa szamponem, a włosy płynem do stóp. Ciągłe
wpadki i nieświadomość Drissa rozśmieszają Phillippa i pozwalają
mu odetchnąć od ciągłego uważania za kalekę.
Świetna muzyka idealnie utożsamia się z emocjami przedstawianymi w danych scenach dzięki czzemu widz idealnie odnajduje się w tym emocjonalnie zagmatwanym świecie.
Świetny dobór aktorów tylko przekonuje mnie do tej wspaniałej opowieści.
Film nie opowiada o ciężarze śmierci. On opowiada o ciężarze życia, bólu straty i braku checi.
Co może chcieć człowiek, który czuje tylko głowy, który stracił żone. Co on może czuć? Czy on w ogóle ma chęć życia. Dlatego tak wielką rolę odgrywa tutaj Driss. To on nadaje życiu radość, pozwala zapomnieć, chociaż na chwilę. To on pozwala pójść na przód i zacząć żyć normalnie, choć kto w tym filmie mówi o jakiejś normalności?
"Zdejmij pan ten kitel, nie jesteśmy u czubków."
Nie rozumiem ludzi, którzy mówią, że ten film jest ciężki, że trudno go zrozumieć. Jest on banalny, a ciężarem jest tutaj uświadomienie sobie, jak ważna jest w życiu radość i prawdziwa przyjaźń. Niestety o prawdziwą przyjaźń naprawdę trudno, więc po tym filmie możemy płakać tylko dlatego, że uświadomiliśmy sobie właśnie fakt, iż nie konieczne posiadamy kogoś takiego i że to życie jest ciężkie.
"Jestem jak zamrożony stek, rzucony na głęboki tłuszcz. Nic nie czuję, ale cierpię"
Naprawdę gorąco polecam ten film, ponieważ jest to jeden z najlepszych, a może nawet najlepszy, z filmów jakie w życiu widziałam!!!
"Nadzieja umiera ostatnia."
/Anonimowa Poetka
Wspaniały film. Oglądałam go z zapartym tchem. I oparty na prawdziwych wydarzeniach!
OdpowiedzUsuń