"Biała jak mleko, czerwona jak krew"

Wybierając sie na ekranizacje czytanej książki, zawsze mamy jakieś oczekiwania. Liczymy, ze wykreowany przez nas świat i wszystkie emocje powstałe podczas lektury, ujrzymy i odczujemy podczas seansu na srebrnym ekranie. W wypadku "Białej jak mleko..." postawiłam bardzo wysoko poprzeczkę, gdyż książka zaskarbiła sobie u mnie niebywałe pokłady sympatii. Na szczęście filmowcy mnie nie zawiedli, choć światy ekranizacji i pisanego słowa nie pokryły się zupełnie swobodnie można mówić o sukcesie.  


Film opowiada o losach, Leonarda, nazywanego Leo co od razu, zupełnie nie błędnie kojarzy nam się z dzikim afrykańskim lwem. Skojarzenie bardzo trafne gdyż długowłosy chłopak sam się do niego przyrównuje. Bohater ten jest bardzo klasycznym zbuntowanym nastolatkiem, który w wolnym czasie wyładowuje emocje grając w piłkę, spędzają czas z kolegą z drużyny- Niko, czy zwierzając się Silvi, swojej wieloletniej przyjaciółce. Mimo dość pospolitej powierzchowności odróżnia go coś co czyni jego życie wyjątkowym: cały świat bowiem określa barwami.



Biel to cierpienie, niepokój. Biała jest szkoła i jak się okażę również śmierć. Przeciwstawną do niej jest czerwień. Czerwień to miłość, namiętność, ciepło. Czerwone są włosy Beatrycze, dziewczyny w której Leo, niczym Dante Alighieri fatalnie się zakochuje.



Leo jak się okazuję, przy całej swojej gwałtowności i buntowniczości- w kwestiach miłości okazuję się zupełnie niepewny siebie. Długo wraz z pomocą Niko i zakochanej w nim potajemnie Silvi, próbuję zbliżyć się do rudej dziewczyny. Gdy jednak się mu to udaję okazuję się, że ani miłość, ani życie nie jest tak proste jak mogłoby się wydawać.



Ta opowieść jest w sposób bardzo piękny- bardzo prosta. Postacie zbudowane są wyraziście i kontrastowo. Szczególna uwagę warto zwrócić,oprócz młodych odtwórców, również na dwójkę aktorów drugoplanowych: Luca Argentero- wcielający się w profesora, który okazuję uwagę Leo i pomaga mu przejść przez trudny dla niego czas, jednocześnie pokazując postać prawdziwego nauczyciela z pasją i uczuciami,  oraz Flavio Inssina, obsadzonego w roli ojca, który mimo iż nieco pominięty w porównaniu do powieści, świetnie pokazuję bardzo szczególny związek miedzy specyficznym synem, a ojcem. Kreują oni bardzo obiecujący świat dla młodego człowieka, pokazując, że dorośli nie mają na celu tylko ograniczenia suwerenności.


Film nakręcono w bardzo ładny, przystępny sposób. Ciekawie wykreowane,pełne koniecznych w dobrym odbiorze historii kolorów wspaniale dopełniają przekazywaną treść. Ważny elementem jest również muzyka, głównie w wykonaniu "Modà",której nowoczesny charakter w sposób bardzo romantyczny i pełny ciepła sprawia, że ekranizacja nabiera nastroju, przypominającego nam ten książkowy.


Musze przyznać, że mimo pierwotnego sceptycyzmu związanego z tym, że krajem produkcji filmu są włochy, muszę stwierdzić, ze po obejrzeniu ekranizacji byłam bardzo zadowolona.. Nie jest to może bardzo wierne odwzorowanie książki- sposób narracji powieści wbrew pozorom wcale nie ułatwia przeniesienia jej na ekran, ale sens opowiedzianej historii jest identyczny. Cieszę się też, że film mogłam zobaczyć w kinie, szkoda, że nie jest bardziej dystrybuowany. Jeżeli jednak będziecie mieć okazję go zobaczyć, nie wahajcie się ani chwili. Serdecznie polecam.

/Aniela