Dziś kolejny tag, perfidnie odpatrzony od dziewczyn z http://odkawywoleksiazke.blogspot.com/, gdzie też serdecznie was zapraszam.

1. Wolisz czytać tylko trylogie czy tylko powieści jednotomowe?
To zależy. Czasem lubię historię zamknięte w jedną całość, stanowiącą jakąś pełnie. Ale niektóre są zbyt dobre, żeby – kolokwialnie rzecz ujmując, cały ich potencjał wpychać do jednej powieści. To by było nieludzkie! Dlatego wybieram trylogię, chociaż czasem zła jestem niezwykle gdy cała miłość do tomu pierwszego ginie w tomie drugim. Tak tez się zdarza.

2. Wolisz czytać tylko autorki czy tylko autorów?
Nie patrzyłam nigdy przez taki pryzmat na moje książkowe wybory… Ale chyba jednak preferuje autorki.

3. Wolisz kupować tylko w empiku czy tylko na stronach internetowych?
A opcja numer trzy? Cztery, pięć i sześć? Książki można kupować w tyyyyylu miejscach! Księgarnie , tanie książki, antykwariaty, ludzie rozstawieni z książkami przy dworcach… Nie umiem bawić się w Tagi jestem anauczalna. Decyzja, więc. Wolę kupować w empiku, żeby książkę móc poznać i pokochać. Częściej jednak kupuję na stronach internetowych, bo ekonomiczniej (starczy na więcej książek…).

4. Wolisz, żeby wszystkie książki zostały zekranizowane czy żeby przekształcono je w serial?
W ogóle wolałabym nie ekranizować niektórych książek, żeby nie zepsuć sobie wykreowanego świata. Chociaż jak już ekranizować to jednak serial. Filmy często nie przedstawiają wszystkiego, uciekają w nich szczegóły.

5. Wolisz czytać 5 stron dziennie czy 5 książek tygodniowo?
Wolę 5 książek tygodniowo, tylko fizycznie jest to jednak mało możliwe, niestety. Tyle książek, tak mało czasu!

6. Wolisz być profesjonalnym recenzentem czy autorem?
Autorem. Kreowanie własnych światów wydaję mi się wyjątkowo interesujące. Bycie recenzentem daje możliwość poznania, masy wspaniałych książek, ale wolałabym tworzyc własne pozycje.

7. Wolisz czytać 20 ulubionych książek w kółko czy sięgać po nowe pozycje?                 
Sięgać po nowe! Ciągłe poszerzanie stosów książek przeczytanych, daje możliwość poznania niebotycznych ilości nowych tytułów zaliczających się do książek ulubionych.


8. Wolisz być bibliotekarzem czy sprzedawcą książek?
Bibliotekarzem. Możliwość obcowania z tak duża ilością książek… Marzenia.

9. Wolisz czytać tylko ulubiony typ literatury czy wszystko po za ulubionym typem literatury?
Ulubiony typ. Chociaż lubię różnorodność i właściwie przeczytam prawie wszystko… Nie dobra. To zbyt trudna decyzja. Nie do podjęcia po prostu.

10. Wolisz czytać tylko książki fizyczne czy tylko e-booki?
Fizyczne. Jestem dziwna, lubię dotykać i książki wąchać. I zaznaczać cytaty, ważne momenty. Kolorowe karteczki do zaznaczania to moje 102198398765 uzależnienie. E-book ma dużo plusów, przede wszystkim nie musisz dźwigać tych ciężarów, ale nie mogę się przekonać jakoś.


To już chyba koniec. Serdecznie zapraszam was wszystkich do zabawy!

/Aniela

0 komentarze

PLANET DOBRYCH MYŚLI

Beata Pawlikowska



Dostałam książkę inną niż wszystkie. Niby okładka jest, kartki, tytuł, numery stron i oczywiście autor. Ale coś jest z nią jednak nie tak.

Jest to zbiór życiowych inspiracji dla ludzi, którzy czegoś w tym życiu poszukują. Mówi się tu bowiem przede wszystkim może jak uzyskać spokój wewnętrzny poczucie stabilności i szczęścia. Jaki jest przepis na sukces? Powolne i cierpliwe dążenie do celu, niczym gotowanie jajek na twardo. Jeżeli wyjmiesz je za szybko- nic z nich nie będzie. Warto też patrzeć co w tej drodze do celu na szczyt nas spotyka. Gdy skupimy się tylko na nim umknie nam tyle wspaniałych rzeczy, które mamy wokół siebie cały czas!

Na jakie pytania możemy jeszcze znaleźć odpowiedź? Dlaczego przyjmowanie pomocy jest tak ważne, dlaczego bycie soba jest najwspanialszym co może nas spotkać, jak pokonywać przeszkody, czemu warto być wsoim przyjacielem i wiele innych. Książka jest wytchnieniem dla zmęczonych, poradnikiem dla wątpiących i radością dla nakręconych.


Urzekająca jest prostość przekazu. Mówi się tu o rzeczach ważnych dla każdego z nas, ale czasem nie dostrzegalnych. Książką mówi do Ciebie bezpośrednio- zobacz jaki świat jest piękny, zatrzymaj się i w końcu zacznij naprawdę żyć. To niesamowite jak niepozorne słowa dużo znaczą.

Tekst jest bardzo nieregularny. Raz czytam krótkie opowiadania, gdzie indziej spisane są luźno myśli lub też konkretne wnioski. Wszystko otaczają kolorowe, niezwykle pozytywne i inspirujące rysunki, które zachęcają byśmy sami zaczęli kreślić podobne dzieła.


Ciężko podsumować tą książkę- nie książkę. Znajdziecie też tam bowiem miejsce w których sami możecie stworzyć własną planetę dobrych myśli czy listę rzeczy do zrobienia. Sami możemy się dzięki temu stać twórcami. Twórcami dzieła niezwykłego. Myślę, że to genialny pomysł na prezent dla innych jak i dla siebie!

Cytaty:
„Kochaj swoich wrogów
Bo ich strach jest twoją siłą”

„Rób to co kochasz
I rób to z miłością,
A będziesz kim zechcesz”

„Szukaj ciszy,
Bo znajdziesz w niej prawdę o sobie”

„I zobaczysz,
Że życie odpowiada na
Na każdy najdrobniejszy gest,
Który czynisz”

***
Dziś nieco krócej, mam jednak nadzieje, że inspirująco!
Grafika pożyczona ze strony autorki. 
/Aniela

2 komentarze

ANT MAN



Czuje sie nieco tutaj nadwornym recenzentem marvelowskich tworów. Ostatnimi czasy bowiem studio zalało nas pokaźną porcją dość niezłych produkcji nad którymi warto się pochylić. Dziś kolejna dawka filmowych emocji- cytując plakaty „mały, ale wariat”- człowiek mrówka!
Dobra, dobra. Człowiek mrówka nie brzmi w sumie specjalnie obiecująco- przynajmniej dla mnie. Historia jednak jest dosyć ciekawa. Poznajemy Scotta- włamywacza, który właśnie zakończył odsiadywanie wyroku i z pomocą dawnego kumpla z celi próbuje powrócić do normalnego życia. Nie jest to jednak w cale łatwe- nikt nie chcę dać pracy mężczyźnie z wyrokiem za czyn chociaż w gruncie rzeczy w dobrej intencji, jednak karalny. Jest on jednak bardzo zdeterminowany, gdyż koniecznie chcę znowu móc spotykać się ze swoją małą córeczką, a do tego potrzebuje pokazać żonie i jej ojczymowi, że wart jest dostania drugiej szansy.  


Życie jednak weryfikuje jego plany. Gdy kryminalni koledzy proponują pewny włam, mimo początkowej niechęci, decyduję się na współpracę. Otwarcie dość skomplikowanego systemu zabezpieczeń nie okazuje się dla niego najmniejszym problem. Zawartość sejfu jednak jest rozczarowująca- znajduję bowiem jedynie dziwny kombinezon. Kombinezon ant-mana.


Historia opiera się jednak na dwóch watkach. Pierwszy to przygotowanie naszego bohatera do jego nowej roli. Druga zaś to zagrożenie, które powoduje, że takowy bohater musi się pojawić- technologia zmniejszania wpada w złe ręce Darrena Crossa, którego celem jest sprzedanie nowej technologii Hydrze.


Sceny gdy nasz bohater jest swoją mniejszą wersją są nakręcone naprawdę w wspaniały sposób. Ogólnie wszystkie efekty są imponujące, warto je również obejrzeć w technice trójwymiarowej. Cały obraz robactwa w filmie jest pokazany niesamowicie realistycznie, jednocześnie te małe robaczki dają jakieś wrażenie uosobienie, tak, że nabieramy do nich sympatii.

Humor odgrywa dość znaczącą rolę, jest nim przepełniony. Zarówno jest tu komizm sytuacyjny jak i czysto postaciowy- wierna kompania towarzysząca Scottowi co chwila doprowadza nas do śmiechu.

Wątek zawirowań rodzinnych- zwłaszcza mówimy tu o relacjach ojcowie- córki, jest niezwykle ładny, ale i wzruszający. Cały film kibicujemy Scottowi by w końcu mógł spędzić upragniony czas z małą, która traktuje go jak bohatera. Również nie może ujść naszej uwadze córka twórcy kostiumu ant mana - Hanka Pyma i jego szorstka troska właśnie o nią.


Film jest świetną rozrywką, gdyż łączy ze sobą wątki familijnej komedii i kina akcji. Czas poświęcony na tą produkcję to chwilę pewne śmiechu, podekscytowania, ale również i pewnej refleksji nad relacjami międzyludzkimi. Prywatnie uważam go za jedna z lepszych marvelowskich produkcji i polecam każdemu.  


/Aniela
2 komentarze

Kolejna dawka inspirujących cytatów!!!
Zapraszam!!!


"Jakże często szczęście bywa zaprzepaszczone przez zbyt długie przygotowania - głupie przygotowania!"
Jane Austen




"Jeśli myślisz, że jesteś tym za kogo uważają cię twoi przyjaciele i twoi wrogowie, to znaczy, że z pewnością siebie nie znasz"

Anthony de Mello



"Prawda jest najcenniejszą wartoscią jaką posiadamy. Dlatego też posługujemy się nią oszczędnie"

Mark Twain


"Dobre książki oddalają nas od słobości i nałogów niszczących naszego ducha"

Villamer


"Podobieństwa czynią przyjaźń radosną, różnice ciekawszą"

Todd Rutheman



"Nic się nie zdarza, jeśli nie jest wpierw marzeniem"

Carl Sandburg



"Jeśli nie wolno wybierać źle i nieodpowiedzialnie, nie jesteś wolny"

Jackob Hornberger



"Fotografie to kęsy czasu, które można wziąć do ręki"

A.Carter




/Anonimowa Poetka




0 komentarze
Untitled

GRAND BUDAPEST HOTEL

"Grand Budapeszt Hotel". Ktoś nie słyszał tego tytułu? Chyba nie. Nagrodzone Oscarami dzieło Wesa Anderson z przytupem zagościło w kinach już długi czas temu. Ja miałam okazję jednak obejrzeć go właśnie na dużym ekranie, dzięki fenomenalnej akcji jednego z kin studyjnych. I zakochałam się!

Sam film jest opowieścią, opowieści w opowieści niemalże. Pokazana nam zostaje historia dosyć osobliwego, ale niezwykle dobrego w swoim fachu hotelarza i jego młodego boya hotelowego. Między nimi tworzy się dziwna więź, mająca cechy przyjaźni. Wszystko za sprawą dość szalono-irracjonalnego wątku kryminalnego, który staje się jednocześnie bodźcem i tłem przygód tej dwójki.

Gra aktorska jest tematem na osobną recenzję. Naprawdę. Nad każdą najdrobniejszą kreacją można by rozwodzić się godzinami. Skupię się jednak na postaciach dwóch, resztę omówię pobieżnie, żeby nie zanudzać was przemyśleniami.
Ralph Fiennes czyli Gustave H. dostał do wykonania zadanie dość proste, bo mam wrażenie że sama ta postać jest bardzo dobrze napisana. Perfekcyjny kierownik hotelu, tak naprawdę samotny, preferujący dość interesujący sposób opieki nad swoimi gośćmi, uwielbiający zanudzać swych biednych pracowników podczas zebrań przydługą poezją został zagrany przez aktora znanego chociażby z „Listy Schindlera” w sposób wspaniały. Nic dodać, nic ująć genialne dialogi, kreacja. Nic tylko podziwiać.
Naturalnie druga postacią będzie nasz hotelowy Boy w którego rolę wcielił się młody aktor Tony Revolori. Tu nie zachwycam się już tak bardzo, ale w młodym aktorze jest duży potencjał. Trzymał jakość narzuconą przez całą wyjątkowo dobraną kadrę i bardzo ładnie przedstawił tą uroczą postać.
I och Boże! Jak mogłaby nie wspomnieć o Brodym, który mimo stosunkowej, acz ważnej roli- zachwyca mnie jako niezwykle podły czarny charakter (to nie tak, ze zachwyca mnie w każdej roli, nie!). Warto nadmienić tez o fenomenalnej przemianie Tildy Swinton, której nie poznałam i gdyby nie napisy końcowe nie miałabym zielonego pojęcia, że ona to faktycznie ona. Niesamowite. 

Szczególną uwagę zwróciłam na język bohaterów, zwłaszcza na naszego szanownego Gustave H.. Mieszają się tu bowiem siarczyste przekleństwa z jednym, cytowanym wielokrotnie tomikiem poezji romantycznej. Jest to niezwykle uroczy i komiczny zabieg kojarzący mi się bardzo z kreowaniem postaci literackich.

Wizualna strona filmu jest niesamowita. Przesycenie kolorów, pełnych pasteli nadaje obrazowi nieco nierealnego wydźwięku. Każdą scenę można by umieścić w ramce i zawiesić na ścianie. W pewnym momencie filmu złapałam się na tym- gdyby wyłączyli fonie, a fabuła jakoś się zatarła, byłabym już wystarczająco usatysfakcjonowana samymi zdjęciami.


„Grand Budapest Hotel” to film obiektywnie rzecz ujmując dosyć dziwny. Przedstawiona historia jest wbrew pozorom dość prosta, a jednak zagmatwana- obraz piękny, lecz miejscami właśnie przez to gdzieś niepokojący, pełen napięcia. Mam wrażenie, że ten film można, albo pokochać, albo znienawidzić. Polecam jednak przekonać się o tym na własnej skórze. 

/Aniela
1 komentarze



„Minionki” to już trzeci film opowiadający o tych małych, żółciutkich stworzonkach. Po raz pierwszy pojawiły się one w „Jak ukraść księżyc”, gdzie były pomocnikami Gru – największego złoczyńcy na świecie. Aby móc spełnić swój diabelski plan, postanawia adoptować trójkę uroczych dziewczynek. W 2013 roku powstał drugi film pt.”Minionki rozrabiają”. W tej części Gru już nie jest złoczyńcą, za to produkuje dżemy i żelki. Minonki dzielnie mu pomagają, lecz pewien tajemniczy przestępca chce wykorzystać je, by podbić świat.


Ten film opowiada skąd się wzięły minionki i przedstawia całą historię uroczych wielbicieli bananów. Na początku oczywiście były bakterie i różne takie mikroskopijne organizmy i tak jak one minionki ewoluowały. Zawsze starały się być u boku najokropniejszego potwora, największego złoczyńcy. Tak doszły do dinozaurów. Później przyszedł czas na człowieka. Nie miał on lekko z żółciutkimi stworkami. Starały się pomóc mu jak mogły, ale niestety nie wychodziło im to najlepiej. W pewnym okresie swojej historii minionki służyły nawet wampirom. Lecz po fali niepowodzeń stworki poddały się i uciekły na odległe, chłodne obszary niezamieszkane przez człowieka. Po pewnym czasie popadły w letarg i depresje.



Pewnego dnia jeden, dzielny minionek, imieniem Kevin postanowił odmienić los swojego ludu. Zabrał ze sobą dwójkę ochotników – Stuarta i Boba. Ruszyli oni w długą i ciężką podróż. W końcu dotarli do Stanów Zjednoczonych. Był rok 1968 i zbliżały się targi zła. Małe, żółte stworki postanawiają się tam wybrać, aby znaleźć najgorszego złoczyńce, by mógł zostać ich przywódcą.
Czy Kevinowi, Stuartowi i Bobowi uda się ocalić swój lud? I czy znajdą najpodlejszego złoczyńca na świecie?

Film świetnie uzupełnia luki dotyczące historii minionków. Wcześniejsze części nie były w takim stopniu poświęcone małym, słodkim ludkom. Są to moje ulubione postacie, więc bardzo mnie to ucieszyło.



„Minionki” okazały się bardzo fajną historią. Pełna żartów i dobrego humoru komedia jest bardzo fajną rozrywką dla całej rodziny. Tak samo dzieci jak i dorośli będą się dobrze bawić.




Serdecznie polecam ten film każdemu, kto oglądał „Jak ukraść księżyc” i „Minonki rozrabiają”. Na pewno będzie się świetnie bawić. Super zabawa dla całej rodziny z mnóstwem żartów. Serdecznie polecam!!!



/Anonimowa Poetka
0 komentarze
(1) Tumblr

Dzień dobry! Na wspaniałym blogu Monicas books ujrzałam bardzo otwarte zaproszenie do herbacianego tagu, z którego jako osoba wiecznie związana z herbatą postanowiłam skorzystać. Mam nadzieję, że przyjemnie będzie się wam czytało moje herbaciane odpowiedzi. Już bez zbędnego gadania- zapraszam do czytania.


CZARNA HERBATA, czyli twój ulubiony klasyk.Z klasyki literatury mam paru faworytów, ale skupię się na jednej książce, którą czytałam ostatnimi czasy. Będzie to „Mistrz i Małgorzata”, znana wam pewnie jako szkolna lektura. Jestem zakochana w tym diablim miszm-maszu, symbolicznie opisującym niedomogi skorumpowanego i pozbawionego często moralności społeczeństwa. Wielbie, kocham. Mood ~
ZIELONA HERBATA, czyli książka tak nudna, że przy jej czytaniu zasypiasz.Może wstyd się przyznać, ale „Potop” i „Krzyżacy” zajmują wspólnie, niechybne miejsce pierwsze. Nie wiem czy coś ze mną nie tak, ale przez te dwa dzieła autorstwa Henryka Sienkiewicza przebrnąć w stanie nie jestem, a nad „Potopem”, którego aktualnie meczę zasypiam regularnie. Mimo iż powieści historyczne są blisko mego serca, te dwie działają na mnie lepiej niż kołysanki czy szklanka ciepłego mleka. Tea-kit - Picture by lisisruschel - InstaWeb - InstaGram photos @instawebme
CZERWONA HERBATA PU-ERH, czyli książka w której bohaterowie ciągle się przemieszczają.„Zwiadowcy”? „”Zwiadowcy”! Podaję całą serię, bo nie mogę się zdecydować w której książce tego przemieszczania się jest najwięcej. Nasz uroczy Will przez wszystkie tomy zwiedza niemalże wszystkie możliwe krainy wzdłuż i wszerz. Chyba właśnie przez to ta seria, mimo iż ma lepsze oraz gorsze momenty, jest taka pasjonująca.
Oolong Tea Benefits
HERBATA OOLONG, czyli książka, której poświęca się zbyt mało uwagi.„Biała jak mleko, czerwona jak krew”. Zdecydowanie! Czytałam tą książkę zanim w ogóle zrobiło się o niej głośno w internetowych kręgach. Teraz mimo iż już bardziej popularna, jest mniej rozpoznawalna niż na przykład genialne książki Johna Greena. Przykre to, bo podobna w tematyce do osławionych „Gwiazd naszych wina”, na jej podstawie stworzono również zrecenzowany tu film.U nas w kraju, jednak naprawdę niewiele osób słyszało o tym dziele. Opowiada ono o losach nastoletniego chłopaka, widzącego świat przez pryzmat kolorów, który zakochuję się w pięknej rudowłosej dziewczynie dotkniętej poważną chorobą. Jeżeli kiedykolwiek będziecie mieli okazję sięgnąć po tą książkę- zachęcam serdecznie. (13) Tumblr
BIAŁA HERBATA, czyli książka niezasłużenie popularna.Moim prywatnym, mało obiektywnym zdaniem- „Szeptem” autorstwa Becci Fitzpatrick. Nie wiem dlaczego, ta książka nie porwała mnie zupełnie. Nie zachęciła mnie do kontynuowania serii, skończyłam ją na pierwszym tomie. Nie do końca umiem stwierdzić dlaczego. Postacie, zwłaszcza główna bohaterka irytowała mnie niezmiernie, cała historia wydała mi się niedopracowana. Historia tej niesamowitej miłości nie przekonuję mnie, mimo iż wiem i osobiście znam wielkie fanki tej serii. Untitled
HERBATA YERBA MATE, czyli książka, przy której trzeba przebrnąć przez pierwsze rozdziały, aby akcja się rozwinęła.W mojej karierze było chyba kilkanaście takich książek, ale warto wspomnieć o „Tunelach” duetu panów Gordona i Williamsa. Pierwszy tom tej bardzo nierównej serii (przynajmniej według mnie)  nużył mnie tragiczne i zanim przebrnęłam przez te parę pierwszych rozdziałów przeżywałam istną katorgę.  Cała historia rozkręca się w prawdziwie żółwim tempie, a mknąć zaczyna dopiero niedługo przed końcem tomu pierwszego. ♥
HERBATA ZIOŁOWA, czyli książka, którą czytano ci na dobranoc gdy byłaś mała.Baśnie wszelkiej maści i rodzaju do których pałam miłością niezmienną do dziś. Gdybym miała wybrać jeden zbiór zapewne była by to ślicznie ilustrowana „Złota księga bajek”, która wciąż stoi w mojej biblioteczce. Szczególnie lubię ją za podział całej książki na różne części- dotyczące zarówno autorów jak i krajów z których poszczególne opowieści pochodzą.Paris, Prada, Pearls, Perfume | via Tumblr
HERBATA OWOCOWA, czyli twoja ulubiona lekka książka.Wybór trudny, ale chyba jednak postawię na „Obsydiana” i całą tą pokręconą serię. Gdzieś już na blogu pisałam (jak dotąd pojawiły się tutaj dwie recenzje tomiszczy z serii LUX) jak to z tymi książkami jest. Niby cała ta historia jest bardzo schematyczna (no dobra, Ci kosmici to tak niekoniecznie, ale cała budowa powieści i owszem), ale jest w niej coś, a raczej ktoś kto trzyma to w całości i sprawia, że chcę spędzić szare wieczory właśnie przy tej lekturze. Summer is finally here
ICED TEA, czyli książka, która zmroziła ci krew w żyłach.Kolejna trudna decyzja, postawię jednak na świeżą książkę której recenzja powinna pojawić się w najbliższym czasie. „Obca” na której podstawie powstał genialny serial „Outlander”. Wybór to dość dziwny, bo książka ta oględnie rzecz ujmując w większej części to wielopłaszczyznowy romans, ale nie brakuje w nim szybkich zwrotów akcji i niespotykanych przygód. Samo umiejscowienie większości akcji w Szkocji stojącej na progu regularnej wojny z anglikami, ale również i zajęcie głównej bohaterki, która para się trudną  niebezpieczną profesją medyka. Powieść właśnie przez te wątki robi się niezwykle pasjonująca i mrozi krew w naszych żyłach niczym mrożona herbata wypita duszkiem. Tea
ROZLANA HERBATA, czyli kogo taguję.Jako, że to pierwszy tag jaki udało mi się zmęczyć (ale podoba mi się to bardzo- wnioskuję więc , że nie ostatni) nie mam zielonego pojęcia kogo nominować. Idąc, więc za przykładem, odgapiając paskudnie również zachęcam wszystkie zabłąkane owieczki, jeżeli chca i spodobała im się ta zabawa do wzięcia w tym procederze udziału. Bardzo chętnie poczytam odpowiedzi innych książko, a może również i herbatocholików. / Aniela

2 komentarze
         „Felix, Net i Nika oraz Klątwa Domu McKillianów” to już trzynasta część serii o polskich nastolatkach, autorstwa Rafała Kosika. W tej części przyjaciele szykują się na wakacje. Planują polecieć do Szkocji, do znajomego z wymiany. Później chcą jeszcze wybrać się do drugiego kolegi z wymiany, tym razem do Londynu. Przez kilka zbiegów okoliczności i dozę ciamajdowatości Neta, paczka nastolatków trafia do mrocznego szkockiego zamku, gdzie mieli spotkać się z Angusem. Chłopaka niestety nie spotykają. Muszą jakoś przeżyć do czasu przybycia kolegi, więc postanawiają zamieszkać w strasznych zamczysku, który okazuje się rodzinną posiadłością szkockiego znajomego. Ugaszcza ich tam wuj Ervin, kamerdyner Harald i pokojówka Beatrice. Skrywają jednak jakiś mroczny sekret...




         Przyjaciele zaczynają mieć wspólne sny. Bardzo dziwne, należy dodać. Pojawiają się tam potworne stwory, które ścigają nastolatków. Rany zadawane w czasie wspólnego snu są jak najbardziej realne i bolą równie mocno na jawie. Ten „niesen” - jak nazwali go przyjaciele – dręczy ich co noc, nawet jeśli nie zasypiają. Jest to dość zagmatwany mechanizm, lecz niesen, nie daje spokoju młodym polakom.
Czy uda im się uciec od niesnu? I czy dowiedzą się czego dotyczy tajemniczy, ponad stuletni list, który znaleźli?

"Warto zapominać o rzeczach złych, zanim nasza nienawiść zacznie żyć własnym życiem"

         Jako, że jestem wielką fanką serii autorstwa pana Rafała Kosika, musiałam przeczytać tą książkę. Jest to pierwsza część FNiN, którą można przeczytać niezależnie od innych książek serii. Oznacza to tyle, że nie koniecznie trzeba ją przeczytać jako trzynastą, lecz może być ona piąta, czy dziesiąta, a i tak będziemy wszystko rozumieli. Dość interesujący pomysł, lecz ja i tak wolę czytać wszystko po kolei.



         „Klątwa Domu McKillianów” ma być zabawna i straszna, jak można przeczytać z opisu na okładce książki. Zdecydowanie  śmieszna jest, jak to każda część tej serii, ale już co do straszności nie jestem taka przekonana. Raczej, jak dla mnie, jest to lekka, zabawna powiastka dla młodszej młodzieży. Ja, jako zagorzały fan serii, z miłą chęcią przeczytałam tą książkę, lecz nie wywołała u mnie efektu WOW. Nie była zła, raczej niczym się nie wybijała. Chociaż bardzo przypadło mi do gustu oddzielenie Felixa od Neta i Niki. Tego jeszcze nie było, bynajmniej nie na tak dużą skalę. To było ciekawe doświadczenie.

 "-Tak pamięć będzie lepiej działała podczas zaniesypiania. Widzę i pamiętam każdy przedmiot osobno. Nigdy ci się nie śniło, że zaglądasz do plecaka, a tam nie ma nic z potrzebnych rzeczy? - Ja to miewam na jawie. "


         Książkę na pewno polecam wszystkim fanom Felixa, Neta i Niki, którzy od lat zaczytują się zapamiętale w tej polskiej serii. Brakuje teraz dobrych polskich książek dla młodzieży. Mamy masę świetnych zagranicznych autorów, a zapominamy o polskich autorach. Lecz trzeba przyznać, że trudno znaleźć dobrych polskich pisarzy dla młodzieży.

Zachęcam do przeczytania tej lektury, wszystkim, którzy są spragnieni trochę silniejszych emocji, a niekoniecznie lubią się bać. Zaskoczenia gwarantowane.

Tytuł:"Felix, Net i Nika oraz Klątwa Domu McKillianów"
Cykl:"Felix, Net i Nika" (tom 13)
Autor: Rafał kosik
Wydawnictwo: Powergraph
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 398
Ocena:7/10



/Anonimowa Poetka
0 komentarze