Maleficent
CZAROWNICA

Jeżeli powiem, że Angelina Jolie jest moją ulubioną aktorką niestety skłamię. Mimo, że po filmie Oszukana zagrabiła sobie trochę mojej sympatii w dalszym ciągu w filmach raczej mnie drażniła niż wzbudzała podziw.
Pogłoski o stworzonej niemalże dla Joli roli w czarownicy usłyszałam od kolegi- niewątpliwie jednego z bardziej zagorzałych fanów owej aktorki jakich znam. Podeszłam do tematu sceptycznie, wysłuchując poematów na temat produkcji opartej na znanej mi z czasów dzieciństwa bajce o królewnie, ale mimo to wracając do domowego zacisza włączyłam trailer by niedługo później wylądować w sali kinowej na Czarownicy. 
Od razu po wyjściu nasunęło mi się krótkie pytanie: jak znaleźć rolę idealną dla Jolie? Zapraszam na krótkie i zupełnie nie konstruktywne podsumowanie.   

Nie oszukujmy się, ale każdy z nas ma w sobie odrobinę empatii. Mniej lub więcej. Gdy ujrzymy małe puchate szczeniaczki skamlące na dachy zalanego po okna domu, nie koniecznie rozpłaczemy się nad ich losem, ale gdzieś z tyłu głowy poczujemy pewien psychiczny dyskomfort. W nowym dziele Disneya scenarzyści perfidnie grają na naszych uczuciach. Na samym początku pokazują nam anielskie dziewczę (póki co rzecz jasna) o zwiastującym tragedie imieniu, bo zwie się dumnie- Diabolina. Wróżka ta ma duże skrzydła , przenikliwy wzrok i śliczną buzię. Ogólnie to jest to metr dwadzieścia czystej dobroci- to uśmiechnie się do przypadkowego stworzenia, albo pogodzi zwaśnione koleżanki czy ewentualnie uratuje jakiegoś biednego młodzieńca , który wpakuje nos w nie swoje sprawy.
Młodzieniec jak można się domyślić nie zwiastuje niczego dobrego. Najpierw przyjaźń, potem pocałunek w szesnaste urodziny, a potem... Głucho. Luby znika, a Diabolina skupia się na konstruktywnym zajęciu jakim jest ochrona magicznego królestwa. Już właściwie było by przykro jednakże scenarzyści szykują dla nas dużo więcej.

Bodźcem do dalszych tragicznych zdarzeń nie okaże się tęsknota wróżki czy nawet irracjonalna potrzeba ukarania chłopca, który ją opuścił. Nie łaskawa i rozważna była w stanie wybaczyć ukochanemu pustkę, którą po sobie pozostawił, a gdy wraca puszcza w niepamięć wszystkie jego grzechy i spędza z nim czas jak za dawnych lat. Ten jednak zapatrzony w marzenie o tronie i władzy postanawia pogrążyć waleczną obrończynie Kniei wróżek pozbawiając ją mocy- ucinając jej skrzydła. W tym właśnie momencie nasz kochana Diabolina (nie w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo ma je przez cały film) wystawia różki i poprzysięga sobie rekompensatę za ból fizyczny i psychiczny, który zadał jej przyszły król.  


Później widzimy już znaną historię. On ma córkę, ona wpada psuję imprezę strasząc kołowrotkami i śmiertelnym snem. Król wystraszony przepowiednią męczarni wysyła małą słodziutką blond włosom istotkę razem z trzema wróżkami, których celem będzie opieka nad dziewczątkiem do czasu gdy zagrożenie minie. Tutaj zatrzymam się jeszcze parę chwil nad funkcją tych właśnie trzech kolorowych istotek, których przygotowanie do opieki nad niemowlęciem wynosi równe zero. W pewnych momentach stanowią one dla niej wręcz zagrożenie choć trudno powiedzieć, że się nie starają. Niby czas ekranowy ich trzech jest bardzo niewielki, ale w moim mniemaniu odgrywają tu znaczącą rolę. Za każdym razem gdy one popełniają jakiś kardynalny błąd, zgorzkniała nieco Diabolina ratuję sytuacje z ukrycia wciąż twierdząc , że potomek króla to paskuda. W pewnym momencie już sama zdaje sobie sprawę, że z dziewczynką łączy ja nadnaturalna więź do której długo nie chce się przyznać nawet przed samą sobą. 

Sprytna zmiana zakończenia pozwoliła twórcą z gracją i wdziękiem stworzyć iście bajkowy happy end. Przekonaliśmy się już, że królewicz to nie taka wielka miłość, kruk może być świetnym towarzyszem, a królewna jest dużo bardziej rozgarnięta niż mogłoby nam się wydawać. Podano nam na tacy historię, której nie spodziewałam się idącna seans. Ja chciałam makabry, krwii i horroru niezrównoważonej socjopatki , a uzyskałam film o istocie prawdziwej miłości i wiem- zabrzmiało to niezwykle pompatycznie, ale naprawdę tak jest, 

Jedno jest pewne- polubiłam Jolie z kośćmi policzkowymi na których można się skaleczyć, broniącej jednej z najbardziej przerażającej z wiedźm z uniwersum Disneya.

/Aniela